Już dawno żaden wypiek mnie tak nie wymęczył jak ten „Leśny mech” bez glutenu. To pyszne, zielone, szpinakowe ciasto zrobiło mi niejednego psikusa, a ja nie spałam po nocach dopóki nie dopracowałam przepisu. Pięć próbnych ciast, cztery kremy i cała historia błędów i pomyłek, która mogliście podglądać na moim Instagramie. W końcu mam dla was przepis, a wszystkie najważniejsze wskazówki i wnioski zebrałam dla Was w przepisie. Ciasto jest przepyszne, miękkie i lekko wilgotne. Cudowny krem z nutą białej czekolady sprawdzi się do tortów, babeczek i innych ciast na specjalne okazje. Mam nadzieję, że i Wam uda się wspaniale.
“Leśny mech” bez glutenu przygotowałam z myślą o nadchodzących świętach wielkanocnych. To bardzo wiosenne ciasto, które odpowiednio udekorowane będzie pięknie się prezentować na stole w towarzystwie tradycyjnych bab i mazurków. Jeśli szukacie innych świątecznych inspiracji, zajrzyjcie do zakładki WIELKANOC.
“Leśny mech” to pyszne, wilgotne, zielone ciasto z dodatkiem szpinaku. Na szczęście zawdzięcza mu tylko piękny kolor, ale w ogóle nim nie smakuje. Jest dość proste i szybkie do zrobienia, choć w wersji „bezbez” może sprawić czasem niespodzianki.
Ciasto z dodatkiem szpinaku jest dość ciężkie i wilgotne, dlatego wersja bezglutenowa czy bez jajek jest bardziej podatna na zakalec niż ta tradycyjna. Ważne, żebyście trzymali się przepisu, w miarę możliwości nie kombinowali z zamiennikami mąk i postawili na silny proszek do pieczenia (np. Celiko lub dr. Oetker bez glutenu).
Jeśli przydarzy się Wam mały zakalec na samym dnie ciasta, to nie ma co panikować. Szczególnie wersja bez jajek jest tą bardziej wrażliwą.
Mi się zdarzył kilkukrotnie, ale minimalnie, na dnie i nie był w ogóle wyczuwalny. Natomiast totalna klapa i zakalec w całym cieście pojawił mi się, gdy użyłam mrożonego szpinaku, dlatego nie rekomenduję Wam go do tej wersji przepisu. Jedyne, z czym możecie poeksperymentować to z ilością jajek w tym przepisie. Po 5 zjedzonych ciastach już zabrakło mi sił na ten eksperyment, więc zostawię go Wam. 😉 Myślę, że sprawdziłyby się 2 jajka i 1/4 szkl. mleka roślinnego – warto sprawdzić tę opcję. Jeśli będę jeszcze testować jakieś wersje tego ciasta – wtedy podam Wam aktualizację przepisu.
Wegański krem z nutą białej czekolady wyszedł mi naprawdę wspaniale i jestem bardzo dumna z tego przepisu. Oczywiście w tym wypadku też nie wszystko poszło gładko. Krem najpierw udało mi się dwukrotnie zwarzyć, ale z tej małej wtopy wyszło coś o wiele lepszego niż planowałam.
Ostateczną wersję kremu zrobiłam z dwóch próbnych zwarzonych mas. Całość ratowałam agarem, ale nie tylko on okazał się kluczowy dla tego przepisu. Pierwszym ważnym składnikiem jest MASŁO KAKAOWE, które nadaje wspaniałego aromatu czekolady, a jednocześnie usztywnia masę, sprawia, że jest stabilna i kremowa. – idealna do dekorowania i wyciskania przez rękaw cukierniczy. Razem z pastą z nerkowców tworzą cudowny, smakowy duet. Oba produkty najlepiej zakupić przez internet. W przypadku masła kakaowego zwróćcie uwagę, by był to tłuszcz nierafinowany i spożywczy, a nie np. kosmetyczny. Ja kupiłam takie https://bit.ly/3rSUYXG . Niestety nie ma tu informacji o śladowych ilościach alergenów – jeśli potrzebujecie takiej informacji, napiszcie do sprzedawcy.
Drugim składnikiem, którego nie możecie pominąć jest NAPÓJ RYŻOWY W PROSZKU. To prawdziwy „game-changer” w przypadku tego kremu.
Przygotowując ten krem już od nowa (byście nie musieli, go najpierw zepsuć , a potem ratować jak ja w pierwszej wersji 😉 ), pominęłam ten składnik. Chciałam uprościć sprawę i podać prostszy przepis. Krem jednak wyszedł zupełnie inny – grudkowy, rozwarstwiony, po stężeniu masło kakaowe oddzieliło się od reszty masy, tworząc jakby twarożkowe drobinki.
Gdy przygotowałam kolejną wersję kremu już z dodatkiem mleka ryżowego w proszku okazało się, że krem jest idealny, jednolity, gładki, aksamitny. Ten napój stabilizuje całą masę. Trudno mi powiedzieć, czy sprawdzi się każdy, dowolnej firmy. Obawiam się, że ze względu na różnice w składach, efekt może być różny.
Upraszczając całą historię, naprawiając zepsuty krem udało mi się stworzyć idealne przełożenie do babeczek, ciast i tortów i to bez grama tradycyjnego nabiału. Krem jest stabilny w temperaturze pokojowej i nie jest tak wrażliwy, jak ten na samej bitej śmietanie kokosowej. Wymaga specjalnych składników, ale moim zdaniem warto się o nie postarać na specjalne okazje.
W prostej codziennej wersji możecie postawić na prostsze przełożenie tego ciasta. W wersji wegańskiej idealnie sprawdzi się bita śmietana kokosowa.
Warunkiem powodzenia akcji jest jedynie jej odpowiednie schłodzenie. Namawiam Was, aby mieć w lodówce na stałe włożone 1-2 puszki z mlekiem kokosowym. Wówczas nie musicie się martwić, że mleko nie zdąży się Wam ściąć. Moim zdaniem najlepsze jest takie po minimum tygodniu leżakowania w lodówce.
Natomiast, jeśli jadacie nabiał nic nie stoi na przeszkodzie byście sięgnęli po tradycyjne nadzienie z bitej śmietany i serka mascarpone. Taki krem będzie tutaj odpowiednio stabilny, a jednocześnie lekki i pyszny. W Internecie znajdziecie wiele przepisów na to przełożenie.
“Leśny mech” bez glutenu może być idealnym zastępnikiem tradycyjnego tortu i ciekawą alternatywą na Wielkanocy stół.
Najlepiej udekorować go sezonowymi owocami: borówkami, malinami czy porzeczkami. W wiosennym, wielkanocnym wydaniu można sięgnąć po kwiaty jadalne czy słodkie, czekoladowe jajeczka. Jeśli macie czas i chęć, to sami możecie przygotować takie dekoracje np. z kruchego ciasta wyciskając je foremkami lub lepiąc „jajeczka” z masy na dowolne kulki mocy.
Mam nadzieję, że w każdym wydaniu ciacho będzie Wam smakowało i nie przysporzy Wam takich niespodzianek jak mi. Pięć zielonych mchów to było stanowczo za dużo! 😉
22 komentarze
CZy mleko kokosowe z kartonu Real Thai to to samo mleko co z puszki tej samej firmy i czy mozna je uzyc w przepisie ?
Teoretycznie mleko kokosowe Real Thai w kartonie i puszce to to samo mleko (skład itd.), jednak tego w kartonie nie używam do bitej śmietanki kokosowej, bo w kartonie ta część się tak dobrze nie oddziela od wody, trudniej ją odseparować. Jeśli więc chcesz przygotować ten krem a la biała czekolada z przepisu, gdzie śmietanka jest gotowana z agarem, to spokojnie możesz sięgnąć po to mleko z kartonu (tutaj kwestia ścięcia śmietanki nie jest tak istotna). Jeśli natomiast chcesz ubić samą śmietanę kokosową, to raczej użyłabym tego w puszce.
Czy mleko kokosowe w puszce Asia Flavours (83% ekstraktu z kokosa) z Biedronki sprawdzi się w tym przepisie? Czy można je również wykorzystać do przygotowania kajmaku kokosowego?
A jaki jest dokładny skład tego mleka? Ma jakieś zagęstniki, emulgatory? I pytanie, czy chcesz je ubić tylko jak śmietankę, czy przygotować krem z nutą białej czekolady? Jeśli chodzi o krem i kajmak, gdzie nie ubijamy śmietanki tylko podgrzewamy mleko lub śmietankę, to pewnie się sprawdzi. Jeśli natomiast ma jakieś dodatki w składzie, to może być tu różnie w przypadku bitej śmietany kokosowej. Po schłodzeniu pewnie nie oddzieli się woda od śmietanki kokosowej. Niektóre mleka z dodatkami mogą tak czy siak ładnie się ubić po dobrym schłodzeniu (dzięki tym emulgatorom/gumom właśnie).
W składzie ekstrakt z miąższu kokosa 83%, woda, stabilizator: guma guar. Chciałabym ubijać tylko jak śmietankę. Spóbuję, mleko już się chłodzi 🙂
Ok, czyli może być różnie – jeśli po schłodzeniu min. 72 h (a najlepiej dłużej) nie oddzieli się woda to i tak warto spróbować je ubić, może się uda… Ewentualnie niektórzy ubijają takie Lidlowe, które ma w składzie jeszcze inne dodatki – tu się nie oddziela śmietanka, ale mleko ponoć ładnie się ubija.
Dziękuję bardzo za odpowiedź, dam znać jak wyszło 🙂 uwielbiam Twoje przepisy 🙂 zdrówka!
Daj znać koniecznie – zawsze to cena wskazówka! 🙂 Ściskam i trzymam kciuki!
Mleko kokosowe z Biedronki sprawdziło się w kremie i kajmaku, także można śmiało używać.
Ciasto wyszło z małym zakalcem i trochę wyczuwalny był smak szpinaku. Ja jadłam to ciasto pierwszy raz w życiu, a goście mówili, że w tradycyjnej wersji też tak jest.
Super przepis! Czekam na kolejne popularne przepisy w wersji “bezbez” 🙂
Bardzo się cieszę, że przepis się spodobał! Dzięki za wskazówkę odnośnie mleka. 🙂 Co do zakalca, to niestety w tym szpinakowym cieście i mi taki mały się zdarza. Cieszę się, że mimo wszystko smakowało. Pozdrowienia! 🙂
A czy można zastąpić agar żelatyną? Jesli tak to w tej samej proporcji? No i bez gotowania oczywiście. Niestety mam nietolerancję agaru
Niestety nie testowałam tej opcji i nie wiem jak krem się uda na żelatynie, ani w jakich proporcjach jej dodać. Jeśli już eksperymentowałabym z 2 może 3 łyżeczkami żelatyny rozpuszczonymi w 2-4 łyżkach gorącej wody. Masę budyniową zagotowałabym bez zmian, potem dodałabym jak w przepisie masło kakaowe i z nerkowców, a na koniec żelatynę. Tylko tak jak piszę – to tylko moje przypuszczenia. Ten krem sprawił mi trochę niespodzianek, żelatyny używam bardzo rzadko i nie mam z nią dużego doświadczenia.
Czy w przepisie na krem zamiast agaru mogę użyć żelatyny? 🙂
Niestety nie testowałam takiej opcji – nie wiem jaki byłby efekt, w jakich proporcjach jej użyć.
Dropsow jakiej firmy używasz?
Szczerze mówiąc różnych, jakie akurat wpadną mi w ręce, nie mam jakiejś konkretnej firmy do polecenia – ale ja nie musze zwracać uwagi na śladowe ilości glutenu. Ostatnio kupowałam tu https://bit.ly/3yxEcSk – ale nie wiem, jak z alergenami w tych dropsach.
Czy mogę użyć mąki gryczanej białej?
Tak, jak najbardziej – biała sprawdza się do takich ciast najlepiej. Ja generalnie używam do wszystkich przepisów właśnie tej białej.
Ciasto w ogóle nie wyrosło, robię bezglutenowe ciasta bez problemu, szkoda, bo to ciasto robiłam specjalnie dla kogoś na pierwszy dzień Świąt…
Ja też robię ciasta bez problemu, a też czasem mi coś się nie uda – owszem szkoda, ale to normalne, zdarza się. Skoro w ogóle nie urosło, to znaczy, że proszek, soda nie pracowały jak należy. Powinny zareagować z octem i porządnie spulchnić ciasto. A może to kwestia piekarnika, za niskiej temperatury? Każdy sprzęt pracuje inaczej.
Mleko ryżowe w proszku polecane w przepisie zawiera kazeine, więc nie nadaje się dla każdego kto ma alergię na mleko.
Dzięki za czujność – rzeczywiście jest kazeinian sodu, wydaje mi się, że skład musiał się zmienić od tamtego czasu, bo zawsze sprawdzam przed poleceniem. Robiłam też ten krem z innego mleka ryżowego, ale nie pamiętam co to była za marka. Jak znajdę alternatywę, to wrzucę info we wskazówkach.